niedziela, 17 lipca 2022

26. Skarby kapitana Nemo


Pokonując codziennie wiele kilometrów Drogami Jakubowymi jest czas na wspomnienia z minionych lat, a widok oceanu i jego wybrzeża może przywieść na pamięć przeczytane w młodości lektury opowiadające historie i legendy związane z przygodami ludzi, których życie toczyło się tym bezkresie wód.

Wędrując Camino Portuges da Costa stokami Pico de San Vincente z Vigo do Redondela wzdłuż wcinającej się głęboko w ląd wielkiej zatoki, po lewej stronie widać jej ujście – Ria de Vigo osłonięte od otwartego oceany wyspami Cies, w środkowej części cieśninę Rande i most autostrady z Santiago de Compostela do Porto, a po prawej stronie zatokę – Enseada San Simon i niewielkie wyspy – Islas San Simón. Cieśnina Rande i wiadukt autostrady są dobrze widoczne miejsca, natomiast pozostałe części zatoki znacznie mniej, bo widok ograniczają tereny leśne. 


Jeśli ktoś odważy się dołożyć pół godziny do swojej wędrówki, to pokonując wysokość około 70 metrów w podejściu dotrze na punkt widokowy – mirador Coto da Fenteira, z którego rozpościera się najpiękniejszy widok na Ria de Vigo.



Dla czytelników przygodowych opowieści nazwy Cies, Zatoka Vigo, cieśnina Randa, wyspy San Simon, powinny wywołać z pamięci jedną z najbardziej poczytnych książek tego gatunku i jego autora, którego upamiętnia pomniki w Vigo, a bohatera jego powieści pomnik stojący w wodzie obok wyspy San Simón. Tytuł poniższej opowieści powinien już wszystko wyjaśnić.

W zatoce Ria de Vigo rozgrywają się epizody opisane przez Juliusza Verne w książce pod tytułem „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, stanowiącej środkową część trylogii morskiej, na którą składają się też „Dzieci kapitana Granta” i „Tajemnicza Wyspa”.



18 lutego 1868 roku „Nautilus” dotarł do ujścia zatoki Vigo, zanurzył się i popłynął w kierunku zatoki San Simón, na pokładzie kapitan Nemo przyjął w swojej kabinie mimowolnego swojego gościa profesora Aronnaxa, do którego w trakcie rozmowy wypowiedział znaczące zdanie: „W tej chwili jesteśmy w samej Zatoce Vigo i jeśli Pan chcesz, możesz Pan poznać jej tajemnice.”

ROZDZIAŁ XXXII
ZATOKA VIGO

… Nagle dało się uczuć lekkie uderzenie. Poznałem, że Nautilus osiadł na dnie oceanu.
 W tej chwili drzwi wielkiego salonu otworzyły się i wszedł kapitan Nemo. Zobaczył mnie zaraz i bez żadnych wstępów rzekł uprzejmym tonem:
 — A! panie profesorze, właśnie cię szukałem. Znasz pan dobrze dzieje Hiszpanii?
 Możnaby było znać ją na pamięć, a jednak, w moim położeniu, można tylko stracić głowę i nie być w stanie zacytować ani słowa.
 — Cóż — odezwał się znów kapitan Nemo — czy słyszałeś pan moje zapytanie? Znasz historię Hiszpanji?
 — Zapomniałem już trochę — odpowiedziałem.
 — Otóż to uczeni, co zapominają, czego się uczyli — rzekł kapitan. — Więc siadaj pan — dodał — a ja opowiem ci bardzo ciekawy ustęp z tych dziejów.
 Kapitan wyciągnął się na kanapie, a ja machinalnie usiadłem przy nim w półcieniu.
 — Panie profesorze — rzekł — chciej mnie posłuchać z uwagą. Historia ta z pewnego względu zajmie pana, gdyż będzie odpowiedzią na kwestie, których zapewne nie mogłeś pan rozwiązać.
 — Słucham z największą uwagą, kapitanie — odpowiedziałem, nie wiedząc ku czemu właściwie zmierzał, zapytując się w duchu, czy zajście to nie jest w związku z naszymi projektami ucieczki.
 — Panie profesorze — odezwał się znów kapitan Nemo — jeśli pozwolisz, cofniemy się do roku 1702. Wiadomo panu, że w owym czasie wasz król Ludwik XIV-ty, sądząc, że może jednym skinieniem ręki usunąć Pireneje, narzucił Hiszpanom swego wnuka, księcia andegaweńskiego, na króla. Książę ten, który mniej więcej licho panował pod imieniem Filipa V-go, musiał walczyć z silnymi nieprzyjaciółmi zewnętrznymi.
 W istocie poprzedniego roku domy panujące w Holandii, Austrii i Anglii zawarły w Hadze traktat przymierza, w celu wydarcia korony hiszpańskiej Filipowi V-mu i włożenia jej na głowę jednego z arcyksiążąt, któremu przedwcześnie dano imię Karola III.
 Hiszpania musiała stawiać opór tej koalicji. Była jednak prawie zupełnie pozbawiona żołnierzy i marynarzy. Za to nie brakło jej pieniędzy, pod warunkiem wszakże, iż jej galony, naładowane złotem i srebrem amerykańskim, dopłyną do jej portów. Owóż pod koniec roku 1702 oczekiwała sutego dowozu, który Francja eskortowała flotą złożoną z dwudziestu trzech okrętów, pod dowództwem admirała Chateau-Renaud, gdyż marynarki sprzymierzone przebiegały wówczas wody Atlantyku.
 Transport ten miał zawinąć do Kadyksu; admirał jednak, dowiedziawszy się, że flota angielska krąży na tamtych wodach, postanowił zawinąć do jednego z portów francuskich.
 Dowódcy konwoju hiszpańskiego zaprotestowali przeciw temu postanowieniu i zażądali, żeby ich zaprowadzono do portu hiszpańskiego, jeżeli nie do Kadyksu, to do zatoki Vigo, leżącej na północnozachodnim brzegu Hiszpanii i nieblokowanej.
 Admirał Chateau-Renaud miał tyle słabości, że usłuchał tego nieroztropnego żądania, i galony wpłynęły do zatoki Vigo.
 Na nieszczęście zatoka ta nie posiada portów obronnych. Wypadało przeto śpiesznie znieść na ląd ładunki galonów przed przybyciem flot sprzymierzonych i byłby na to czas dostateczny, gdyby nagle nie podniesiono nędznej kwestii współzawodnictwa.
 — Czy tylko z uwagą pan słuchasz? — spytał mnie kapitan Nemo.
 — Najuważniej — odpowiedziałem, nie wiedząc jeszcze, z jakiego powodu dawano mi tę lekcję dziejów Hiszpanii.
 — Opowiadam więc dalej. Rzecz tak się miała: kupcy Kadyksu posiadali przywilej, na którego mocy do nich należało przyjmowanie wszystkich towarów, przybywających z Indyj Zachodnich. W sprzeczności z tym przywilejem było wynoszenie w zatoce Vigo na ląd pieniędzy, przywiezionych na galeonach. Zanieśli więc skargę do Madrytu i wyjednali u słabego Filipa V-go, że konwój, nie wynosząc na ląd swego ładunku, pozostawać będzie pod sekwestrem w zatoce Vigo, dopóki floty angielskie się nie oddalą.
 Owóż właśnie, gdy zapadło to postanowienie, dnia 22-go października 1702 r. okręty angielskie wpłynęły do zatoki Vigo. Admirał Chateau-Renaud, mimo sił słabszych, mężnie walczył z przeważającym nieprzyjacielem: spostrzegłszy jednak, że skarby konwoju nieuchronnie wpadną w moc nieprzyjaciela, kazał podpalić i zatopić galeony, które też z niezmiernymi skarbami swoimi zatonęły w morzu.


Kapitan Nemo umilkł. Przyznaję, iż nie wiedziałem jeszcze z jakiego powodu miałaby mnie zajmować ta historia.
 — Cóż dalej? — spytałem.
 — To dalej, panie Aronnax — odpowiedział kapitan Nemo — że jesteśmy teraz w zatoce Vigo i jeśli Pan chcesz, może Pan poznać jej tajemnice.”
Kapitan Nemo powstał, zapraszając, abym poszedł za nim. Posłuchałem. W salonie było ciemno, ale przez szyby przezroczyste połyskiwały fale morskie. Spojrzałem.
Dokoła Nautilusa, w półmilowym promieniu, wody zdawały się być zalane światłem elektrycznym. Widziałem najwyraźniej dno piaszczyste. Marynarze załogi statku w ubraniach nurkowych, czyli tak zwanych skafandrach, wypróżniali beczki napół przegniłe i rozbite skrzynie wśród czerniejących się jeszcze szczątków floty hiszpańskiej. Z tych skrzyń i beczułek sypały się sztaby złota i srebra i niezliczona liczba piastrów i klejnotów. Mnóstwo drogiego kruszcu leżało na dnie. Marynarze zbierali te łupy szacowne, przenosili do Nautilusa i znów powracali na te niewyczerpane łowy złota i srebra.


Teraz zrozumiałem. Tu była widownia bitwy 22-go października 1702 r. W tym właśnie miejscu zatonęły galeony wyładowane na rachunek rządu hiszpańskiego. Tu kapitan Nemo, w miarę swoich potrzeb, zabierał miliony na pokład Nautilusa. Dla niego więc i tylko dla niego Ameryka dostarczyła tych kruszców szacownych. Był on bezpośrednim i wyłącznym dziedzicem owych skarbów, wydartych Inkom i ludom zwyciężonym przez Ferdynanda Korteza.
 — Cóż, panie profesorze — zapytał kapitan Nemo z uśmiechem — czy wiedziałeś, że morze tyle bogactw zawiera?
 — Wiedziałem, że obliczają do dwu milionów ton pieniędzy pogrążonych w jego wodach.
 — Tak, lecz żeby wydobyć te pieniądze, trzeba by ponosić wydatki większe od spodziewanych korzyści. Tu, przeciwnie, dość mi jest tylko podnieść to, co ludzie zgubili, i nie tylko w zatoce Vigo, ale i w tysiącach miejsc, które były widownią rozbicia okrętów i na mojej mapie podmorskiej są starannie zanotowane. Teraz zapewne pan pojmuje, dlaczego jestem niezmiernie bogaty?
 — Pojmuję. Pozwól mi jednak powiedzieć sobie, panie kapitanie, że, uprzątając skarby w zatoce Vigo, uprzedziłeś pan tylko prace stowarzyszenia, które się w tym samym celu zawiązało.
 — Jakiegoż to?
 — Stowarzyszenia, które otrzymało od rządu hiszpańskiego przywilej na poszukiwanie galeonów zatopionych. Akcjonariuszów zwabiła ponęta ogromnych korzyści, gdyż owe skarby na dnie morza oceniane są na pięćset milionów.
 — Pięćset milionów! — powtórzył kapitan Nemo — może tyle było, ale już niema.
 — Bardzo wierzę, kapitanie. Byłoby też uczynkiem miłosiernym ostrzec tych akcjonariuszów. Kto wie zresztą, czy przestroga byłaby dobrze przyjęta. Zwykle gracze bardziej żałują nie tyle pieniędzy straconych, ile nadziei szalonych, które się nie ziściły. A zresztą, mniej mi żal tych spekulantów, niż owych tysiąca nieszczęśliwych, którym bardzoby się przydały te bogactwa stosownie rozdzielone, gdy tymczasem teraz pozostaną nieużyteczne.
 Zaledwie domówiłem tych słów, gdym uczuł, że musiały sprawić przykrość kapitanowi Nemo.
 — Nieużyteczne! — powtórzył żywo. — Więc sądzisz, mój panie, że bogactwa są stracone dlatego, że ja je zabieram? Więc sądzisz, że dla siebie samego trudzę się gromadzeniem tych skarbów? Kto panu powiedział, że nie robię z nich dobrego użytku? Chyba ci się zdaje, że nie wiem, iż są na świecie istoty cierpiące, plemiona uciśnione, że są biedacy, którym trzeba nieść ulgę, ofiary, które pomścić należy? Czy pan mnie nie rozumiesz?...

Kapitan Nemo nagle umilkł, może żałując, że za wiele powiedział. Ja zaś odgadłem go teraz. Jakiekolwiek pobudki skłoniły go do szukania niepodległości pod morzami, przede wszystkim pozostał człowiekiem! Jego serce biło jeszcze dla cierpień ludzkości, jego  miłosierdzie niewyczerpane było na usługi zarówno plemion ujarzmionych, jak jednostek!

I zrozumiałem wówczas, dla kogo były przeznaczone owe miliony, wyprawiane przez kapitana Nemo, gdy Nautilus płynął po wodach Krety, na której wrzało powstanie!

Juliusz Verne w Vigo

Juliusz Verne odwiedził Vigo dwa razy, w 1878 i 1884 roku, już po napisaniu książki.

W 100-lecie śmierci pisarza, przy Avenida de Montero Ríos, przed Real Club Náutico w Vigo, w 2005 roku postawiono pomnik autorstwa José Molaresa poświęcony temu francuskiemu pisarzowi. Posąg przedstawia pisarza siedzącego na mackach olbrzymiej kałamarnicy, a mieszkańcy Vigo nazywają go „człowiekiem ośmiornicy”. W miejscu tym każdego roku w dniu 18 lutego odbywa się publiczne czytanie XXXII rozdziału pod tytułem „Zatoka Vigo” z książki „20 000 mil podmorskiej żeglugi”.



Drugi pomnik, przedstawiający Juliusza Verne (a może kapitana Nemo) i nurków Nautilusa zbierających z dna zatoki skarby z galeonów zatopionych w bitwie pod Rande 23 października 1702 roku, znajduje się na wodach zatoki miedzy Islas San Simon a Praja de Cesantes.



Jest też na wyspie San Simon mosiężna płyta upamiętniająca Nautiliusa.


Kapitan Nemo

Kim był tajemniczy kapitan Nemo? Pierwowzorem dla postaci kapitana Nemo, który został ujawniona w powieści „Tajemnicza Wyspa”, był to książę, syn indyjskiego râja i siostrzeniec Tipû Sâhiba. Pasjonat nauki i kultury Zachodu , który zachowując przy tym swoją indyjską tożsamość, żywił zaciekłą nienawiść do Wielkiej  Brytanii od czasu zniewolenia swego ludu i zamordowania żony i dzieci. Po buncie Sipajów postanowił zrealizować plany Nautilusa, pierwotnie planowanego jako statek badawczy i zbudowanego w największej tajemnicy na bezludnej wyspie. Następnie wyruszył by przepłynąć morza z oddaną załogą złożoną z ludzi pochodzących ze wszystkich kontynentów. Nemo kończy swój żywot, wraz z Nautilusem, w podwodnej jaskini Wyspy Lincolna w końcowych scenach „Tajemniczej Wyspy”.

W pierwszej wersji „Dwadzieścia  tysięcy  mil podmorskiej żeglugi” Nemo miał być polskim szlachcicem, który pragnął pomścić swoją rodzinę zabitą przez Rosjan podczas powstania styczniowego (1863-1864). Redaktor i wydawca powieści Juliusza Verne, Pierre –Jules Hetzel, obawiając się cenzury książki przez negatywne przedstawienie sojusznika Francji, jakim w tym czasie było Imperium Rosyjskie, zażądał od autora zmiany pochodzenia i motywów działania kapitana Nemo i tak pojawił się hinduski maharadża i odwieczny wróg Francji – Anglia.

Bitwa pod Rande

Na północnym stoku wzgórza w centrum Vigo, u podnóża Fortalezza el Catro, znajduje się pomnik upamiętniający bitwę pod Rande.

23 października1702 roku, podczas wojny o sukcesję hiszpańską, stoczona została bitwa morska w cieśnienie – Estreito de Rande, łączącej Ria de Vigo z Enseada San Simón, miedzy wojskami koalicji anglo-holenderskiej, a hiszpańsko-francuskiej.

Hiszpańskie galeony pod dowództwem admirała i generała Manuela de Velasco y Tejada załadowane były największą w historii przesyłką skarbów z Ameryki i chronione przez francuskie okręty pod dowództwem François Louis de Rousselet, hrabiego Châteaurenault. Ładunek miał płynąć do Sewilli, ale obawiając się ataku floty angielsko – holenderskiej, 22 września 1702 roku statki schroniły się w zatoce San Simón, a cieśnina Rande została zamknięta potężnym, żelaznym łańcuchem. 23 października żołnierze angielscy i holenderscy wysiedli na ląd z zadaniem przełamania zapory w cieśninie i opanowania fortów. Forty zostały zdobyte, zlikwidowana zapora, a statki hiszpańskie i francuskie spalone, zatopione lub przejęte. W bitwie Francuzi i Hiszpanie stracili ponad 2 000 żołnierzy, zaś Anglicy i Holendrzy około 800.


Co stało się ze skarbami wiezionymi przez statki hiszpańskie? Nie ma na ten temat jednoznacznych dokumentów, ale przypuszcza się, ze zwycięzcy ze zdobytego galeonu przejęli skarby o wartości ok. miliona ówczesnych funtów, ale znacznie więcej (przypuszczalnie o wartości 3 mln funtów) Hiszpanie rozładowali wcześniej i wywieźli w głąb lądu. Druga wersja podaje, że Hiszpanie nie zdążyli opróżnić statków i galeony ze skarbami w trakcie bitwy zostały zatopione w głębokiej wodzie a Anglikom i Holendrom udało się zabrać jeden zdobyty hiszpański galeon ze skarbami, ale opuszczając Ría de Vigo, ten galeon został uszkodzony na podwodnych skałach wysp Cíes i zatonął wraz ze zgromadzonymi skarbami. Nie znano jeszcze technik głębokiego nurkowania i skarby pozostały na dnie oceanu.

Zatopione skarby

Legenda o zatopionych skarbach ma dalszy ciąg w opowieści, której akcja toczy się 160 lat później, kiedy w Ria de Vigo pojawia się tajemniczy statek podwodny Nautilius i niemniej tajemniczy kapitan Nemo. W książce Juliusza Verne „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej podróży”, 18 lutego 1868 r. Nautilus zanurza się w ujściu Vigo, szukając skarbu. Kapitan Nemo objaśnia Pierre'owi Aronnaxowi bitwę pod Rande i historię galeonów pełnych skarbów. Wyprawa zakończy się sukcesem, nurkowie odnajdują skarb, którego część zostawią ukryciu na Wyspach Cies, a podczas dalszej podróży resztę w Atlantydzie.

W jaki sposób Juliusz Verne dowiedział się o istnieniu zatopionego skarbu w Ria de Vigo? Najprawdopodobniej przeczytał o tym w gazetach opisujących kampanię Hipólito Magena prowadzoną w poszukiwaniu zatopionych galeonów, podczas której po raz pierwszy w podwodnych poszukiwaniach, zamiast dotychczas stosowanych lamp spalinowych, użyto lamp elektrycznych Ruhmkorffa i to wydarzenie oraz związana z tym nowa technika były najprawdopodobniej inspiracją do opisu poszukiwania skarbów przez nurków kapitana Nemo, którzy do penetracji dna zatoki użyli tej nowości technicznej.

W XX wieku wielokrotnie próbowano odszukać zatopione statki ze skarbami, ale wielometrowa warstwa mułu naniesionego przez ponad 200 lat rzekami wpadającymi do Enseada San Simón zakryła ślady po bitwie pod Randa. Dzisiaj można obejrzeć to co pozostało po bitwie pod Randa, oraz mapy i opisy, w Muzeum Meirande znajdującym się w obiektach dawnej fabryki w Redondela.

Może wyruszając następnego dnia z Redondela do Pontevedra warto dołożyć trochę drogi i przejść przez Praja de Cesantes, by patrząc na wychylających się z wody nurków cofnąć się marzeniami i wspomnieniami do lat młodości.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz